Zmienny kod rzeczywistości

2014-09-04  12:16

Krzysztofa Saja można by nazwać… okulistą. A w zasadzie cudotwórcą – okulistą. W niesamowity sposób sprawia, że rzeczywistość, która przemyka obok nas, którą rejestrujemy na poziomie pragmatycznym, nagle widzimy całkiem inaczej.

 

Zwykłe na pozór budynki, ulice, omijane wzrokiem wielkie plakaty reklamowe, murki, kamienice, samochody – w odpowiedniej chwili potrafią stać się areną sztuki. Splatają się ze sobą węzłem relacji, zależności, interakcji… Krzysztof Saj ma dar wyłapywania z otoczenia momentów, które dopiero uwiecznione na fotografii uzmysławiają nam, że jesteśmy nieustannie aktorami w Wielkim Teatrze Związków Przyczynowo Skutkowych. Ta umiejętność w połączeniu z inną zdolnością – komponowania i scalania ze sobą wielu elementów (które na pierwszy rzut oka, są jak pokój zagracony meblami z innych epok) dają obrazy, nad którymi nie można przejść obojętnie. W tym kontekście Saj już nie jest tylko okulistą, ale wręcz matriksowskim Architektem – potrafi całkowicie zmienić kod rzeczywistości. I jeszcze jedno – robi to nie używając do obróbki zdjęć żadnego programu graficznego.

- Niesamowite są te zdjęcia, w wielu momentach pokazują jak bardzo samotny jest człowiek, wśród tłumu, na ulicy, między innymi ludźmi – mówił Socjolog, jeden z uczestników piątkowego wernisażu w Muzeum Miejskim Wrocławia.

- Dla mnie jest to połączenie dwóch obszarów, które pozornie nie mają nic wspólnego – emocjonowała się Dorota, studentka dziennikarstwa. – Z jednej strony, to czysty reportaż, kadr uchwycony w odpowiedniej chwili, relacjonujący pewną okoliczność, czy to na ulicy, czy pod wielkim plakatem, czy w oknie stylowego budynku. Z drugiej strony, to artystyczna kompozycja, której nigdy się nie uzyska ustawiając ludzi, każąc im pozować. Ma to w sobie coś z magii teatru, ale dziejącego się na żywo.

Nic dziwnego, że wernisaż zdjęć Krzysztofa Saja zgromadził na Patio Młodych kilkaset osób. Nic dziwnego, że wystawę otwierał osobiście dyrektor muzeum – dr Maciej Łagiewski, porównując fotografa do innego tuza tej dziedziny sztuki – Stefana Arczyńskiego. Nic dziwnego, że do otoczonego grupą fanów Saja, ciężko się było dopchać.

- To już kolejna wystawa moich prac, ale ta jest dotychczas najważniejsza – powiedział uśmiechnięty Krzysztof Saj. – Pokazuję swoje zdjęcia w rodzinnym Wrocławiu na tak ogromną skalę. Jak ja to robię? Hmmm… to są fotografie znalezione na ulicy. Nagle krystalizuje się na zewnątrz, a także w mojej głowie, moment, trochę jak u Bergsona, i w tej chwili muszę po prostu zrobić zdjęcie. Kiedyś jechałem tramwajem i zobaczyłem pod plakatem reklamującym ekskluzywny towar starszą kobietę handlującą marchewkami. Wysiadłem na następnym przystanku i co sił w nogach biegłem pod ten plakat, żeby uwiecznić niesamowitą sytuację. Gdybym tego nie zrobił, miałbym ogromny niedosyt. Czasami też kompozycja robi się w pewnym sensie sama. Gdy fotografowałem scenę z piłkarzami Juventusu w tle, po wywołaniu zdjęć dziwiłem się, jak to możliwe, że moja koleżanka prowadzi na smyczy psa, którego przecież nie ma. Okazało się, że pies z plakatu skomponował się z moją koleżanką w idealny sposób tworząc w zasadzie rzeczywistość nieistniejącą, a może rzeczywistość alternatywną? Tak czy inaczej było to bardzo dziwne, ale też ekscytujące doświadczenie.

 

Wystawę pt. Sceny ulicy można oglądać na Patio Młodych w Muzeum Miejskim Wrocławia w Rynku do 5 października 2014 r.

Krzysztof Saj, urodzony w 1982 roku we Wrocławiu, skończył historię sztuki na Uniwersytecie Wrocławskim, absolwent Międzynarodowego Forum Fotografii „Kwadrat”. Członek Związku Polskich Artystów Fotografików, brał udział w wielu wystawach zbiorowych i indywidualnych m.in. we Wrocławiu, Łodzi, Berlinie i Lwowie. Jego fotografie były publikowane w magazynach Format, Art&Business, Rita Baum, Odra, Almanach Sztuki. Stale współpracuje z Ośrodkiem Kultury i Sztuki we Wrocławiu oraz pismem artystycznym Format.

Tekst i foto: Robert Włodarek

https://www.traditionrolex.com/30