Lakierem po oczach - miesięcznik ODRA

2014-07-19  18:26

Ai Weiwei. Jego nazwisko stało się synonimem najnowszej sztuki politycznej, a biografia zapisem walki o wolność słowa, myśli i jednostki we współczesnych Chinach. Ciągle prześladowany i zagłuszany w swojej ojczyźnie, równocześnie nieustannie obecny na najważniejszych imprezach artystycznych wolnego świata

 

Trzeciego kwietnia w Martin-Gropius-Bau w Berlinie otwarto Evidence – indywidualną wystawę twórcy, pełną tytułowych dowodów na nieludzki wymiar azjatyckiego reżimu. Polityczność pokazu podkreślona została przez organizatorów wymownie, a każde dzieło tę oczywistość intrygująco, choć w pewnym stopniu subtelnie, wzmacnia. Już sama data wernisażu była nieprzypadkowa. Właśnie 3 kwietnia 2011 roku artysta został zatrzymany przez chińskie władze na podstawie zarzutu popełnienia przestępstwa podatkowego. Ponadto parę tygodni wcześniej stolicę Niemiec – gdzie Ai ma wyjątkowo licznych zwolenników – odwiedził przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping, którego w kwestiach praw człowieka i swobody wyrazu „uelastyczniać” miała Angela Merkel. Tego celu osiągnąć się nie udało, dlatego też Ai Weiwei nie mógł osobiście uczestniczyć w przygotowywaniu wystawy. Mimo to kilka dzieł powstało specjalnie na tę okazję.

 

MINIONE

Szczególne miejsce w działalności Aia zajmuje refleksja nad dziedzictwem kulturowym Chin. Retrospektywne spoglądanie na osiągnięcia Państwa Środka to obecnie intelektualna fanaberia, na którą wielu nie chce tracić czasu. Ślepa unifikacja dzisiejszych Chin – zagubionych w procesie gwałtownej, negującej wszystko, co minęło, i nie bardzo wiedzącej, w jakim kierunku chce zmierzać, modernizacji – wyparła potrzebę troski o tradycyjne dokonania. Przede wszystkim w sensie niematerialnym, efemerycznym i niepoliczalnym, a jednak konstytutywnym dla społecznej jedności. Materialne zaś ślady traktowane są jednowymiarowo. Stają się one pożądanymi przez bogaczy obiektami potwierdzającymi ich uprzywilejowaną pozycję, symbolami luksusu, dumy z konsumpcyjnego potencjału.

Znaczenie antyków przewrotnie neguje Ai Weiwei. Na potrzeby stworzenia pracy Han Dynasty Vases with Auto Paint (2014) trzy wazy o niezwykłej historycznej wartości pokrył lakierem samochodowym, który stosuje się przy produkcji luksusowych aut, takich marek jak Mercedes-Benz albo BMW. Czy można brutalniej formułować rozpacz wynikającą z zaniku przywiązania do sensu kultury, które skutecznie wypiera pogoń za pieniądzem? Ogrom fascynacji dobrami użytkowymi odzwierciedla także instalacja Table and Chest with Striped Chairs (2007). Artysta zeszlifował oryginalny lakier ochronny na unikalnych krzesłach stworzonych ponad trzysta lat temu, pozbawiając je tym samym potencjału ekonomicznego. Meble stały się neutralnymi, ahistorycznymi przedmiotami, których degradacja wskazuje na panującą hipokryzję. Typowa konsumencka koncentracja na warstewce splendoru obnaża brak zrozumienia symbolicznej doniosłości. Za to w dziele Circle of Animals (2011) – przedstawiającym głowy zwierząt znanych z chińskiego kalendarza zodiakalnego – uwypuklone zostały paradoksy obecne w międzynarodowym obrocie bezcennymi dla danej wspólnoty dziełami sztuki, które wielokrotnie dla zysku odrywane są od kontekstu i sprowadzone do perwersyjnie próżnych zabawek w rękach najmożniejszych.

 

MATERIAŁ

Uporczywe konfrontowanie znaczenia przeszłości z patologiami świata współczesnego oparte jest na wzorowanej na zachodnią sztukę konceptualną minimalnej zmianie materiału i wprowadzaniu prostej kompozycji, przypominającej malarstwo Giorgia Morandiego. Przerabianie, odlewanie, kopiowanie to niewielkie interwencje, które jednak nabierają charakteru kolosalnych metafor, zawieszonych gdzieś pomiędzy prostotą drewna i nieprzeniknionym urokiem jadeitu. Artysta tworzy pomniki zapomnienia, rzeźbiąc w marmurze tradycyjne drzwi, dzisiaj wyrzucane i zastępowane plastikowymi (Monumental Junkyard, 2007). Ilustruje również własne doświadczenia, powielając w metalu tandetne wieszaki, które dostał od pilnujących go podczas zatrzymania strażników. Wspomnień z tego czasu jest zresztą na wystawie więcej. W pracy 81 (2013), w skali 1:1, Ai wiernie odtworzył z pamięci miejsce, w którym przez równo 81 dni przetrzymywano go za domniemane nadużycia podatkowe. Zwiedzający wyłożone folią pomieszczenie obserwowani są przez kamery, pozwalające innym na śledzenie każdego kroku między łóżkiem, toaletą i prostym stolikiem. Przed kamerami zresztą nigdzie nie da się uciec. Marmurowe atrapy nadzoru kontrolują również tych, którzy zatrzymują się przy instalacji Very Yao (2009−2014), mającej przypominać o tragicznym losie młodego mężczyzny skazanego na śmierć za – nieudowodnioną – kradzież roweru. Ai, chcąc zwrócić uwagę na absurdalność tej zbrodni, podwiesił 150 rowerów chińskiej marki Forever w holu muzeum, w formie prawie przezroczystego, kolistego szkieletu.

 

MASA

Wiele dzieł Aia w mniej lub bardziej bezpośredni sposób odwołuje się do liczebności. Wyraźnym przykładem była słynna praca Sunflower Seeds, pokazywana od października 2010 do maja 2011 w Hali Turbin, w Tate Modern. Już wówczas indywidualność podkreślano poprzez multiplikację z pozoru podobnych artefaktów, których oszałamiająca ilość nadawała nowy sens zarówno rzemiosłu artystycznemu, jak i symbolice związanej z danymi przedmiotami. Kluczowym elementem berlińskiego pokazu jest instalacja Stools (2014), zbudowana z ponad sześciu tysięcy tradycyjnych stołków z dynastii Ming i Qing. Każdy z nich zahacza jedną nogą o następny, przez co ma się wrażenie, jakby meble stały w militarnym szeregu. Uderza przy tym niemy spokój konstrukcji, która niczym zapomniana warstwa archeologiczna wyłania się spod podłogi Martin-Gropius-Bau. Spojrzenie na całość z góry przypomina malarstwo abstrakcyjne, bazujące na grze odcieni. Każdy stołek jest inny, podniszczony użyciem, funkcjonuje jako osobny element, przede wszystkim jednak współkształtuje coś większego, co blokuje i ogranicza. Zapominanie o losach jednostkowych to również temat cyklu prac związanych z trzęsieniem ziemi w Syczuanie w roku 2008. Ai skupił się głównie na tragicznej śmierci ponad pięciu tysięcy uczniów, zabitych w budynkach szkolnych, które nie spełniały odpowiednich standardów technicznych, przez co nie zagwarantowały ochrony w trakcie kataklizmu. Przerażający jest fakt, że z większą skrupulatnością budowano budynki administracji państwowej, o czym artysta wspomina w opisującej wydarzenia dokumentacji. Zainteresowanie tą historią było początkiem problemów Aia z urzędnikami, którzy zaczęli prowadzić z nim destrukcyjną grę, opartą na chwilowych fazach akceptacji, przerywanych regularnymi szykanami. W innym pomieszczeniu trzy i pół tysiąca porcelanowych raków rzecznych przypomina o pożegnalnej imprezie w pracowni artysty w Szanghaju, którą władze zdecydowały się zrównać z ziemią, chociaż kilka miesięcy wcześniej oficjalnie wydały zgodę na działalność Aia w tym miejscu (He Xie, 2012). Twórca skorzystał z mocy mediów społecznościowych, zachęcając w Internecie do udziału w spotkaniu, dzięki czemu jego zwolennicy pojawili się tłumnie. Dodatkowo zadrwił z rządzących, którzy szerzą propagandowe teorie. Krab, brzmiący po chińsku podobnie jak harmonia, to internetowa ilustracja panującego zakłamania. Oglądając tę pracę, nie ma się pewności, czy zrzucone na kupę zwierzęta próbują się rozbiec, czy też raczej w masie szukają bezpieczeństwa. Porusza bolesna świadomość tragizmu tej sytuacji.

 

MAINSTREAM?

Wystawa Aia zawiera zarówno nowe prace, jak i dzieła starsze, stworzone między innymi w trakcie pobytu w Nowym Jorku (1981−1993). Młody artysta już wtedy krytycznie patrzył na otoczenie, chociaż jego komentarze niosły mniejszy ładunek polityczny. Przykładowo w One Man Shoe (1987) kpił z mydlącej oczy doskonałości produktów „2 w 1”, zszywając dwa buty. Reagował również na pojawienie się w latach osiemdziesiątych tajemniczej choroby – AIDS, którą zaczęto zwalczać nachalnym promowaniem bezpiecznego seksu. Jego ready-mades, silnie inspirowane twórczością Marcela Duchampa, ewoluowały w stronę prostych politycznych przekazów. Nie wolno ich pokazywać w Chinach, a Aiowi nie wolno Chin opuścić. Zarazem z niejasnych powodów administracja zgadza się na wywóz dzieł za granicę, umożliwiając tym samym organizację jednoznacznie nacechowanych wystaw i narastanie wokół twórcy kultu męczennika. W interesujący sposób funkcjonuje w tej sprzeczności sam Ai. Z jednej strony elementy jego życiorysu stanowią punkt wyjścia do otwartej krytyki, z drugiej w teledysku Dumbass (2013) rzeczywistość z pobytu w areszcie miesza się z onirycznymi wizjami, w których twórca osobiście odgrywa absurdalne postacie, teatralnie przewracające oczami. Być może Ai kpi w ten sposób z ikonizacji własnej osoby albo też świadomie – bądź nie – przekracza granicę autentyczności. Większość niemieckich recenzentów zareagowała niepochlebnie, podkreślając ten dziwny zgrzyt, oceniając ekspozycję jako „więzienny show” czy też „dysydencki folklor”. Redukowanie wystawy do mainstreamu dobrego dla wycieczek szkolnych czy też do manifestacji niemieckiej poprawności politycznej razi uproszczeniem. Na pewno jednak rozdźwięk między poruszanym w dziełach przedmiotem krytyki a funkcjonowaniem sztuki w społeczeństwach konsumpcyjnych uderza samym sposobem reklamowania wydarzenia przez jego organizatorów. Pierwsze zdanie ulotki zawiera pompatyczne obietnice gigantycznego przeżycia. Stwierdzenia: „największa na świecie wystawa”, „3000 m²”, „18 sal”, a w tym aranżacja „spektakularnego oszklonego dziedzińca”, wskazują na obsesję, z którą Ai chce walczyć. Ogrom ma określać wyjątkowość twórcy, podobnie jak marmur utrwala status dorobkiewiczów. Mimo to Evidence jest propozycją ciekawą i tematyzującą kilka stron aktualnej geopolitycznej, społecznej i ekonomicznej iluzji. Zachęca na przykład do zastanowienia się nad tym, kto komu właściwie pokazuje środkowy palec w świecie zachwianych proporcji i rozmytej odpowiedzialności. Mimo ciągłych prób nie jest to na pewno sam Ai z pracy Study of Perspective(1995−2010). Jeśli jednak nie on, to kto? Odpowiedź tylko pozornie jest prosta.

Małgorzata Ćwikła

 

Ai Weiwei: Evidence, Martin-Gropius-Bau Berlin, 3 kwietnia 2014 – 7 lipca 2014.

----

Źródło: Miesięcznik Odra

Miesięcznik Odra jest dostępny w Empikach, wybranych kioskach RUCHu oraz w Dolnośląskim Centrum Informacji Kulturalnej, gdzie Odrę można nabyć w promocyjnej cenie 8 zł, natomiast archiwalne numery miesięcznika w cenie 5 zł.


https://www.traditionrolex.com/30