2+2=22, czyli malowanie od pierwszego piętra na Cybulskiego

2014-04-15  14:53

Godzina 19. Ciemne zaułki wrocławskiego Nadodrza skrywające nieliczne tu, zolbrzymiałe na ścianach, znieruchomiałe sylwetki ludzi. Na całej ulicy widać światła dwóch małych restauracyjek, które połknęły do swojego wnętrza ostatnich odważnych przechodniów. W takiej scenerii docieramy na wernisaż pod adres: Cybulskiego 35.  

www.keyclones.com

"Historia: Straszna, brudna, nieremontowana, obsprajowana klatka schodowa na wrocławskim Nadodrzu – jak wszystkie obok. Kiedyś tam jestem i rzucam mimochodem, że ja bym pomalowała tę klatkę, tylko muszę mieć farby. Za około rok pan M. sam wraca do tej rozmowy i mówi, że będą ściany przygotowane przez ekipę budowlaną, zagruntowane i że mogę malować. Robię sobie wcześniej projekty co ma być, wiem tylko, że tu są kibice Śląska bardzo aktywni – na każdej ścianie wpisy typu wsk... dlatego wiem na pewno, że musi być dla nich boisko, mecz, piłka nożna (to już malowałam wcześniej np. przy okazji Euro we Wrocławiu powstał cykl obrazów z futbolem).
Wiem też, że chcę namalować łabędzie – po pierwsze są symbolem Nadodrza, bliskości do Odry, miejsca spotkań na Wyspie Słodowej położonej tuż obok Wojtka Cybulskiego, po drugie to jest motyw malowany bardzo często wcześniej w historii sztuki, w romantyzmie, zazwyczaj z zabarwieniem erotycznym, czyli znowu temat, który już ma nadany jakiś kształt – a ja bardzo lubię gotowe schematy burzyć.
Chciałam też rzucić na ścinę jakieś pozytywnie działające hasło – jakąś wiarę, że można – bo pamiętam jak malowałam dookoła okien białą farbą tak zwane „opaski” i strasznie mi było trudno nawet z wysokiej drabiny dosięgnąć do góry okna i któryś sąsiad przechodził i skomentował: Chce się pani tak wysilać? Po co to pani robi? I doszło do mnie jaki tu panuje stan umysłu na Nadodrzu z poprzedniej epoki – oczekiwanie, że ktoś nam powinien coś dać, nam pomalować, nam zorganizować...
Malowanie klatki zajęło od momentu kupienia farb dwa tygodnie bitej roboty. Po szkole przychodziły podwórkowe dzieci i też pomogły. Mają swoje zasługi – sprayowały, malowały pędzlem, wałkiem, sprzątały po pracy – dawałam im swoje ciuchy robotnicze – za duże spodnie, worki na buty, moje swetry do malowania.
Najbardziej obawiam się malowania bramy, bo już wcześniej malowałam na niej inny obraz i sąsiadka się przykleiła do olejnej i zniszczyła sobie zimową kurkę.

Co powstało: w pierwszym pomieszczeniu – na suficie – boisko ze Śląskiem – przesunięte i szereg piłkarskich nóg gwiazd Śląska Marco Paixao, Sebastiana Mili, Ryszarda Tarasiewicza, Janusza Sybisa. W drugim pomieszczeniu – na jednej ścianie - łabędzie, a na drugiej twarze – to wejście do mojej pracowni dlatego mam tu 5 chłopa, którzy mnie strzegą (pięć twarzy) z hasłem „jestem obraz idealny, mało treści dużo farby” to dla mnie najważniejszy statement, bo on oddaje stan rynku sztuki w Polsce. Oo pierwszego pietra - „odlot” to mieli być linoskoczkowie, a teraz uświadomiłam sobie, że na tym półpiętrze spotykają się wielbiciele odlotów, więc te fruwające postaci oddają dokładnie co się tu dzieje. W wejściu od podwórza (te klatki mają takie labirynty ) jest napis „wyjdę z tej klatki” przy wyjściu, bo faktycznie pod koniec malowania już miałam kompletnie dość i znajomy mi powiedział „w końcu wyjdziesz z tej klatki” to świetny tekst i inne hasło, które mi podrzucił „2+2=22”, które chyba najlepiej oddaje absurdalny charakter egzystencji".

XYankamierzejewska

https://www.traditionrolex.com/30